Strasznie sie wczoraj rozczulilam... zaczelam sobie przypominac swoja przeszlosc,
swoje lata "mlodosci zupelnej"... ciesze sie, ze udalo mi sie wyprowadzic z domu,
co prawda to bylo oczywiste, bo mieszkalam w malym miasteczku i musialam wyjechac na studia,
ale udalo mi sie tu dobrze urzadzic... znalazlam N. i z nim mieszkam, uklada nams ie calkiem
dobrze(nie chce zapeszac, wiec bedzie skromnie:)) bardzo trudno jest obudzic sie pewnego dnia i znalesc
w sobie tyle sily, zeby zaczac walczyc samemu z przeciwnosciami losu... teraz sobie radze,
chociaz czasami czuje sie jak mal zuczek, a czasami jak superwoman. ogolnie jest tak, jak
wczoraj sie dowiedzialam na wykladach, ze psycholodzy sa czest nadwrazliwcami, widza
wiecej niz inni i maja przez to sklonnosci depresyjne... sami znacie pewnie te uczucie,
ze widzicie ta ludzka zlosliwosc, wredotyzm i lekcewazenie... mnie najbardziej
rusza jak widze mamy z malymi dziecmi i czasami plakac mi sie chce jak widze, jak
biedne dzieci dostalaja niezasluzenie bagaz od mamusi, mamy te nie wiedziec czemu mysla,
ze jak nawyzywaja, natłuką swoje dziecko to one nagle stanie sie niesprawiajacym
klopotow aniolkiem... ja osobiscie nie bylam bita, ale nasluchalam sie od rodzicow
roznych okropienstw i czasem mnie dopadaja zmory dziecinstwa, te obrzydliwe obelgi...
dobra chyba zakoncze bo mam dzis iscie grobowy nastroj... Muach
Dodaj komentarz