Rzecz dzieje sie w wakacje trzy lata temu. Miejsce: Wioska kolo wiekszej wioski, plebania
ks. X. Odbywaja sie rekolekcje dwutygodniowe, kwiat mlodziezy w niej uczestniczy.
Sa to rekolekcje dla ludzi badziej zaangazowanych. Na nich para, dziewczyna i
chloptas.( No dobra, ja i moj byly:)). Caly dzien odbywaja sie modlitwy, zajecia,
czytanie i kontemplowanie Pisma Swietego... Jest tylko jedna godzinna przerwa, w ktorej
powinnismy czytac i kontemnplowac Pismo. Wiec wzielismy kocyk i poszlismy
naprzeciwko Kosciola na polanke za krzaczki kontemplowac... Z konteplacji wyszly nici,
niestety nas troche poniosla fala namietnosci i zgrzeszylismy. Po tym incydencie
od razu poszlismy do spowiedzi, zerwalam z chloptasiem(na chwile jak sie okazalo), zarzekalam sie na wszystko ( i w to wierzylam) ze
juz NIGDY PRZENIGDY TEGO nie zrobie. Wyrzuty sumienia mialam straszne, poczucie winy
przeogromne. Czulam sie jak brudna szmata do podlogi (tak nas uczyli- osoba, ktora
uprawia sex jest jak brudna woda po szmacie do podlogi, dziewica- woda zrodlana)...
Dacie wiare, ze to kawalek mojego zycia?
Dodaj komentarz