az mnie glowa z nerwow boli:) ale zapomnialam Wam napisac co bylo na Maratonie...
Bylo WSPANIALE... wszyscy sie w koncu sobie przyznalismy, ze jestesmy DDA, kazdy
opowiedzial o swojej rodzinie i swojej sytuacji, poczulismy wspolnote, taka niewyobrazalna
jednosc...a ja... ja wciaz walcze. Staram sie jak moge pokonywac sama siebie codziennie,
staram sie pracowac nad soba... aczkolwiek dalej nie jestem z siebie zadowolona,
jakos tak nie potrafie zaakceptowac u siebie tej zmiennosci- ciagle jast na zmiane, albo
dobrze, albo zle, kocham- nie kocham... ciagle musze sie nad czyms zastanawiac,
nie moge tak po prostu "carpe diem"... boli mnie ta cala praca nad soba, bo ciagle
widze i odkrywam swoje niedoskonalosci... ale moze to w koncu pozwoli mi siebie poznac i
pokocham siebie bezwarunkowo??? bardzo bym tego chciala. dla siebie i dla kazdego z Was.
hm..
ślinię palec i przerzucam stronę.
a na ból glowy okład z mlodych jajek :]
pozdrawiam.
Dodaj komentarz