Wobec pojawiajacych sie pytan, czy naprawde sie ciesze, ze N wyjezdza, dlaczego,
przeciez to tak dlugo...itp spiesze z odpowiedzia. Nie myslalam, ze to moze byc
dla Was interesujace:) wiec chodzi o to, ze i tak zaplanowalam, ze w nastepnym roku
chce troche odetchnac, zamieszkac z kolezanka i zobaczyc jak smakuje zycie singla.
A to dlatego, ze zaraz po tym jak wyjechalam z wypizdowia na ktorym sie wychowalam,
dopiero co zaczely mi rosnac skrzydla i juz poznalam mojgo N i sie zroslismy(od razu z nim zamieszkalam).
Nastala posucha w umprezach, poznawaniu ludzi, poznawaniu siebie... Liczylismy sie
tylko MY. No i na dzien dzisiejszy jestem tym zmeczona. Teraz dla mnie najwazniejszy
jest moj rozwoj, zamkniecie sprawy dziecinstwa w rodzinie alkoholowej, rozprawienie
sie z moimi wrednymi cechami(musze to zrobic, aby byc dobrym psychologiem)... I ta praca N wyrosla mi jakby spod ziemi, na
wprost moim oczekiwaniom. Nie musze teraz sztucznie oddzielac nas i zajmowac sie
soba, tylko on po prostu wyjedzie i bede miala czas dla siebie. Wszystko wyjdzie
naturalnie. Bede miala czas zastanowic sie czego naprawde chce w zyciu, tak na
spokojnie... Chyba juz jasne:)?
Dodaj komentarz