No tak... całe moje uduchowienie minęło została okrutna rzeczywistość... jakoś tak mnie
przygnębia zycie w duzym miescie... pelno pędzących donikąd ludzi(albo dokąś, ale z
cielecym wyrazem twarzy), ktorzy mają Cię głęboko w dupie. Nie znaczy to, ze w mniejszym miescie
ludzie nie maja cie w dupie, ale jakos wyglada to zupelnie inaczej... ludzie potrafia byc obrzydliwie przykrzy.
Dzis Pani w tramwaju tak mnie pieprznela w bok ze malo co sie nie zwinelam z bolu, prawdopodobnie
chciala zebym sie posunela, nie wiem... Ja mam czasem takie "zawiechy" kiedy
nie moge sie skupic na niczym innym, tylko obserwuje ludzi, i widze ich jak w
spowolnionym filmie... Najfajniejszy byl dzis przesympatyczny dziadek w tym samym
tramwaju co wspomniana pani, puscil do mnie oko:)) zrobilo mi sie nieziemsko przyjemnie.
Bylam dzis pierwszy raz na terapii grupowej, mam bardzo przemieszana grupe, nie
wiem do konca czy bede w stanie sie w niej znalesc. Moj N. wlasnie mi zrobil awanture, ze
wyrzucilam dzis gazety z kibla.. one mnie tak okropnie wkurzaja, ze nie bylam w stanie sie oprzec,
a wiem ze on tego sam nigdy nie posprzata. To z szarej rzeczywistosci. Naprawde nie
wiem co napisac, nic szczegolnego sie u mnie nie dzieje. Czuje sie zwinieta w klebek.
p.s. tez nienawidze gazet w kiblu :)
Dodaj komentarz