paź 19 2005

Życie


Komentarze: 2
No tak... całe moje uduchowienie minęło została okrutna rzeczywistość... jakoś tak mnie przygnębia zycie w duzym miescie... pelno pędzących donikąd ludzi(albo dokąś, ale z cielecym wyrazem twarzy), ktorzy mają Cię głęboko w dupie. Nie znaczy to, ze w mniejszym miescie ludzie nie maja cie w dupie, ale jakos wyglada to zupelnie inaczej... ludzie potrafia byc obrzydliwie przykrzy. Dzis Pani w tramwaju tak mnie pieprznela w bok ze malo co sie nie zwinelam z bolu, prawdopodobnie chciala zebym sie posunela, nie wiem... Ja mam czasem takie "zawiechy" kiedy nie moge sie skupic na niczym innym, tylko obserwuje ludzi, i widze ich jak w spowolnionym filmie... Najfajniejszy byl dzis przesympatyczny dziadek w tym samym tramwaju co wspomniana pani, puscil do mnie oko:)) zrobilo mi sie nieziemsko przyjemnie. Bylam dzis pierwszy raz na terapii grupowej, mam bardzo przemieszana grupe, nie wiem do konca czy bede w stanie sie w niej znalesc. Moj N. wlasnie mi zrobil awanture, ze wyrzucilam dzis gazety z kibla.. one mnie tak okropnie wkurzaja, ze nie bylam w stanie sie oprzec, a wiem ze on tego sam nigdy nie posprzata. To z szarej rzeczywistosci. Naprawde nie wiem co napisac, nic szczegolnego sie u mnie nie dzieje. Czuje sie zwinieta w klebek.
pika : :
20 października 2005, 14:02
Tęz przytłacza mnie duże miasto... Jak tylko wyjade ze swojego miasteczka do czegoś większego to czuję się jak mała dziewczynka w pędzącym tłumie ludzi, którzy gotowi są mnie zdeptać, żeby tylko przedrzeć się do celu...
p.s. tez nienawidze gazet w kiblu :)
20 października 2005, 08:35
Każdy z nas, w jakimś uogólnieniu, skazany jest na samotność. Ci pędzący dokądś (a nie do nikąd) ludzie, mogą myśleć podobnie jak Ty. Ale czy to prawda?

Dodaj komentarz